sobota, 20 lutego 2016

Rozdział 7




-Ty sobie chyba żartujesz? -Blaise omal się nie zakrztusił ognistą, gdy usłyszał, że Draco ma się zaręczyć. Przecież oboje byli dopiero na szóstym roku w Hogwarcie. Miałby stracić partnera w zbrodni na te dwa najlepiej zapowiadające się lata w szkole? Nie ma mowy, jednak nie paliło mu się do prowokowania jego rodziców.

-Chciałbym, uwierz mi - odpowiedział zrezygnowany, dopijając do końca bursztynową zawartość szklanki. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na słowa zaproszenia wszedł do dormitorium.

-Witamy Panie Karkow! - zaczął już trochę weselej Diabeł.

-Czyżbym przeszkadzał?

-Skądże - Zabini wręczył mu szklankę napełnioną ognistą. - I jak, zdobyłeś już jakąś francuskę? A może wpadła Ci w oko jakaś Puchonka?

-No nie powiem, wybór jest dosyć duży - powiedział Alex biorąc łyk trunku. - Jeszcze muszę się rozglądnąć.

-Nie martw się masz na to cały rok -wtrącił Smok. - Ale uważaj na Gryfonki. One mają charakterek.

-Lubię takie - mówiąc to kąciki ust Karkowa uniosły się odrobinę. Prawdę mówiąc miał już jedną na oku, jednak nie miał zamiaru jeszcze się dzielić tymi przemyśleniami.

-No to w takim razie, za udane łowy! - rzucił rozśmieszony Blaise. Resztę wieczoru spędzili na rozmowach i opróżnianiu kilku butelek whiskey.



***



Po ciężkim dniu w szkole, w grafiku Hermiony wybiła godzina, która oznaczała spotkanie z towarzyszem Turnieju. Zrezygnowana, nie wiedząc czy ten się w ogóle pojawi udała się do biblioteki i zaczęła powtarzać historię magii. Ku jej zdziwieniu po paru minutach rudzielec przysiadł się do niej.

-No co taka oszołomiona? - zaczął wesoło. - Przecież mamy wspólną godzinę, nieprawdaż? - po tych słowach spojrzał jej prosto w szeroko otwarte, czekoladowe oczy i zaśmiał się po nosem widząc jej reakcję.

-Owszem - odpowiedziała zmieszana, czując jak na widok jego czarującego uśmiechu wypełzają jej na twarzy rumieńce. - Jednak nie byłam pewna czy przyjdziesz po wczorajszym.

-Widzisz moja droga. Ty również czasem się mylisz - powiedział puszczając jej oczko i wręczając książkę.

-A to po co? - spytała nadal lekko zszokowana.

-No przecież z czegoś musisz mnie przepytać - mówiąc to rozsiadł się wygodnie na krześle. Chciał jej pokazać, że nie jest skończonym idiotą. Prawdę mówiąc miał bardzo dobrą pamięć i nigdy nie miał problemów z nauką, jednak przez swoje lenistwo i brak zainteresowania wolał robić z bratem różne wynalazki i znajdywał o wiele ciekawsze sposoby na zajmowanie czasu.

Hermiona nie czekając na dalsze słowa zachęty, z uśmiechem otworzyła książkę i zaczęła pytać bliźniaka. Widać było, że się do tego nieźle przyłożył, bo prawie wszystkie odpowiedzi były poprawne.

-Muszę przyznać, że jestem po wrażeniem - przyznała.

-A jakżeby inaczej? W końcu jestem Fred Weasley.  Wszystkie dziewczyny padają z wrażenia na mój widok- powiedział, po czym posłał jej czarujący uśmiech.

-Jak widać nie każda - zaczęła, po czym wstała i podała mu kolejną lekturę. - Rozdziały masz zaznaczone. Jak jesteś taki dobry, to myślę, że bez problemu odpowiesz na moje pytania pojutrze- po tych słowach odwróciła się i wyszła z biblioteki.

-Co? Znowu będzie mnie pytać?! - powiedział już sam do siebie, lecz po chwili się opamiętał. Czy zostawianie go za każdym razem samego, stanowiło już jakąś normę? Widocznie tak.



***



Ginny szła na miejsce spotkania. Dzisiaj miała pierwszą lekcję z Karkowem. Miała nadzieję, że okaże się miły i zdeterminowany, by wygrać, tak jak ona. Już pogodziła się z faktem, iż nie trafiła do pary z Harry'm, czy Hermioną. Cieszyła się, że to Ron przytrafił się wybrańcowi, a nie jakaś śliczna francuska. Rozmyślając rudowłosa wyszła z zamku i skierowała się na błonia. Gdy podeszła do dużego dębu, pod którym rozstawione były dwie ławki i drewniany stół między nimi, dostrzegła, że jej towarzysz już siedział na jednej z nich pogrążony w lekturze. Dopiero teraz zauważyła jaki jest przystojny. Wysoki i dobrze zbudowany. Krótkie kruczoczarne włosy, miał zaczesane do tyłu, a głowę podpierał na ręce. Nagle odwrócił ją mozolnie i ujrzał parę wpatrujących się w niego oczu.

-Ładnie to tak się na kogoś gapić - zaczął rozbawiony, patrząc jak kolor jej twarzy zaczyna upodabniać się do jej  rudych włosów.

-J…ja- mimowolnie jąkała się - wcale się nie gapiłam - dokończyła na jednym tchu.

-No cóż, wnikać nie będę, lecz tak to wyglądało - uśmiech dalej nie schodził mu z ust - wiesz, pozwoliłem sobie zabrać parę książek z biblioteki, które mogą się nam przydać.

-To bardzo dobrze, bo ja niczego ze sobą nie mam - przyznała lekko zawstydzona faktem, iż sama o tym nie pomyślała.

-Od czego ma się turniejowego towarzysza? - słysząc te słowa Ginny posłała mu nieśmiały uśmiech.

-Wiesz - zaczął posyłając jej chytre spojrzenie - zrobiłabyś mi małą przysługę?



***



Fred przechodził korytarzem, wracając ze spotkania z Hermioną. Odkąd zostawiła go sama, ciągle użalał się nad swym losem, widząc ogrom pracy, który go czeka. Nagle poczuł jak ktoś wiesza ramię na jego szyję.

-Cóż to za włóczenie się po szkole? I to w dodatku obładowany książkami - George nie ukrywał wrednego uśmieszku. -Nie poznaję Cię braciszku.

-Nie mów mi nawet - zaczął zrezygnowany bliźniak - Też masz tyle roboty z tą francuską?

-Z Dominique? No co ty - mówiąc to machnął ręką - Przecież my się ledwo dogadujemy! Słabo mówi po angielsku, a ja po francusku to już w ogóle.

-No ale chyba nie zamierzasz odpaść w pierwszej rundzie?

-Mój drogi braciszku. Myślisz, że jestem aż tak głupi? Wywarzę sobie jakiś eliksirek i będzie dobrze.

-A znajdziesz jakiś?

-Pewnie - powiedział puszczając mu oczko - A teraz wybacz, lecę na pewne spotkanie. Mam nadzieję, że ty też zaplanowałeś sobie jakiś ciekawy wieczór - rzucił po czym skierował się w przeciwnym kierunku.

Co prawda pytać go będzie dopiero pojutrze, także ten wieczór miał wolny. Nie miał jednak ochoty na jakieś schadzki. Miał nadzieję, że barek w ich pokoju jest pełny, bo przydałaby mu się dzisiaj odrobina ognistej. Z nadzieją na spokojny wieczór podążył w stronę Wieży Gryffindoru.



***

Draco wracając z kolacji stwierdził, że przejdzie się trochę zanim wróci do lochów. Dzięki Blaisowi czeka go jutro upokorzenie przed ta głupią Argent.

Tylko tego mu było trzeba. Nagle usłyszał jak ktoś go woła. Odwrócił się niechętnie i ujrzał drobną postać, w niebieskim stroju, z jakże charakterystycznie podniesioną głową.

-Czego? - odpowiedział zniesmaczony.

-Mam nadzieję, że powtórzyłeś coś na jutro - zaczęła pewna siebie.

-Słuchaj - zirytowany podszedł do niej tak blisko, że ich czoła prawie się stykały. - Możesz przestać z tymi idiotycznymi gierkami?! -wycedził. - Naprawdę nie mam na nie ochoty. Możemy się nie lubić, ale tkwimy w tym razem - po tych słowach cały rozjuszony odszedł zostawiając za sobą oszołomioną Lilianne. Zrobiło jej się głupio, że tak go wcześniej potraktowała i musiała mu przyznać rację. Prawdę mówiąc, może się trochę do niego uprzedziła, po wysłuchaniu wszystkich plotek krążących po szkole na jego temat. Postanowiła dać mu czystą kartę.

Blondyn po przejściu paru korytarzy usiadł na jakichś schodach, chowając swoją twarz w dłoniach, aby ochłonąć odrobinę. Nie zauważył jednak, że tym razem ktoś staje prosto przed nim. Dopiero gdy dziewczyna odchrząknęła, ten nadal nie podnosząc głowy krzyknął- Czy to możliwe, że w tak ogromnym budynku jakim jest Hogwart nie można doznać chwili samotności?!

-Przykro mi Malfoy - zaczęła spokojnie Hermiona. - Nie moja wina, że wybrałeś akurat schody prowadzące do Wieży Gryffindoru.

-No wprost genialnie Granger - powiedział rozpoznając głos towarzyszki - Nie mam teraz nastoju na docinki.

-Kim ty jesteś i co zrobiłeś z Draco? - sama nie wiedziała czemu go o to pyta, ale pierwszy raz widziała go w takim stanie.

-Zabawne - zaczął z grobową miną. - Wszyscy działają mi na nerwy, a w szczególności ta wyniosła francuska krowa - nie miał pojęcia czemu zwierza się akurat Grangrównie. Dziewczyna starając się go pocieszyć również usiadła na schodach i ku zdziwieniu obojga zaczęli rozmawiać jak gdyby nigdy nie byli wrogami.



***



-Co zrobiłaś? - spytała z niedowierzaniem Hermiona, po powrocie do dormtorium.

-No, to jest tylko takie niewinne spotkanie - zaczęła rudowłosa, usprawiedliwiając się - Zresztą czemu nie? Już nie jesteś z Ronem,  a on wydaje się być naprawdę w porządku.

-No niby tak, ale…-w sumie to nie było żadnego " ale ". Przecież miała zapomnieć o Fredzie. Mile ją dzisiaj zaskoczył, ale wiedziała, że za niedługo wróci do dormitorium z nową zdobyczą.

-Nie próbuj mi się tutaj wykręcić! Idziesz i koniec - stanowczość głosu rudowłosej mimowolnie przekonała ją do rozważenia propozycji.

-Już dobrze - westchnęła siadając na łóżko. - Pójdę jak tak nalegasz.

-Zobaczysz, że będzie fajnie! - zapiszczała podekscytowana współlokatorka.

-Kiedy i gdzie? - rzuciła obojętnie Hermiona.

-Jutro po lekcjach na błoniach.

-Pójdę, ale tylko na chwilkę. Mam masę nauki.

-Zrobię Cię na bóstwo! Mimo tego mundurku będziesz wyglądała cudownie! - powiedziała Ginny, zaczynając krzątać się po pokoju w poszukiwaniu różnych kosmetyków.

-Dlaczego ja? - powiedziała do siebie zrezygnowana brunetka i aby odciągnąć myśli od ostatnich zdarzeń chwyciła po najbliższą książkę, by po chwili zatracić się między jej kartkami.



___________________________________________________________________________



Witam po dosyć długiej przerwie! Kochani przepraszam bardzo za tak długą nieobecność :( Wszystko tak niefortunnie się poskładało i po prostu nie miałam za bardzo czasu na pisanie :/ Teraz jednak mam ferie i wracam z nowym rozdziałem! (kolejne też już niedługo )

Muszę przyznać, że wasze komentarze działają bardzo motywacyjnie i pobudzają do dalszej pracy, także mam nadzieję, że poświęcicie mi minutkę na skomentowanie rozdziału :*

Dziękuję wszystkim bardzo za nominacje do Liebster Award!! Jestem bardzo wdzięczna i naprawdę chcę odpowiedzieć na wasze pytania, jednak naprawdę nie miałam na to czasu, a chciałabym to zrobić porządnie. Już niebawem się pojawią :*

~Pozdrawiam J.W,


piątek, 29 stycznia 2016

Rozdział 6



Podczas śniadania, w Wielkiej Sali panowało zamieszanie. Wszyscy szukali swoich turniejowych partnerów, w celu umówienia się na spotkanie. Wyjątkiem była Hermiona. Siedziała przy Ronie i Harrym przysłuchując się ich planom na dzisiejszy dzień. Co jakiś czas wypatrywała w tłumie Ginny, która jeszcze nie przyszła. Miała na nią poczekać, ale ta ją tylko zbyła mówiąc, że nie da jej opuścić przez nią najważniejszego posiłku dnia. Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie wspominając tą scenę, która miała miejsce zaledwie pół godziny temu. Rudowłosa swoim zachowywaniem przypominała wtedy Panią Weasley. Co jak co, ale jej jest się trudno sprzeciwić, tak więc posłusznie opuściła sama dormitorium. Teraz jednak zaczęła się martwić o współlokatorkę, która nigdy nie potrzebowała aż tyle czasu, żeby się przygotować. Po chwili jednak uspokoiła się widząc jak zguba wchodzi do Sali w towarzystwie swojego towarzysza z Durmstrangu. Odwracając się zauważyła jak Wybraniec się spina i bacznie obserwuje całą sytuację. Było ewidentnie widać, że jest zazdrosny. Dziewczyna nie rozumiała jednak dlaczego nie robi nic w tym kierunku i stwierdziła, że najwyższy czas z nim porozmawiać. Szatynce ulżyło, gdy zobaczyła, że rudzielec nie zauważając zajścia nadal opycha się jajecznicą, kiełbaskami i tostami. Wiedziała, że zachowywał się czasem nadzwyczaj opiekuńczo w stosunku do swojej młodszej siostry, a zwłaszcza gdy w grę wchodził jakiś chłopak, dlatego pierwszy raz w życiu była dozgonnie wdzięczna za jego nieskończony głód i fascynację gastronomiczną.

-Cześć wszystkim -przywitała się Ginny, gdy po pożegnaniu z Alexandrem dołączyła do przyjaciół.

-Co tak długo? - zapytała ją szatynka, posyłając jej chytry uśmieszek.

-Spotkałam po drodze Alexa i się umówiliśmy dzisiaj na korki w bibliotece - powiedziała rumieniąc się. Z satysfakcją zauważyła, jak Harry na te słowa zaciska usta ze spojrzeniem utkwionym w swojej szklance z sokiem dniowym.

Resztę śniadania spędzili na porównywaniu swoich planów zajęć. W tym roku biorąc pod uwagę ilość materiału, który trzeba będzie przerobić, przed zawodami do grafiku włączone zostały również godziny poświęcone na współpracę z partnerem Turnieju. Spostrzegając je zdała sobie sprawę, że codziennie będzie musiała się spotykać z tym rudzielcem. Po wczorajszym incydencie miała już tego naprawdę dosyć. Nie chodziło jej o zazdrość, bo w końcu nie miała do tego powodów, lecz o sam fakt, że oprzytomniała. Po co miałaby chcieć jakiegoś kochasia, który całował się już z połową damskiego hogwartu. Nie szukała poligamii.

Ukradkiem zauważyła wchodzących na śniadanie bliźniaków z otaczającym ich jak zawsze wianuszkiem dziewcząt. Za pięć minut miała numerologię tak więc bez chwili zastanowienia wstała, żegnając przyjaciół i skierowała się w kierunku wyjścia.

-O czternastej w bibliotece- rzuciła przelotnie to rudzielca, nie zatrzymując się i nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.

Fred zaskoczony odwrócił się do niej, lecz ona była już przed drzwiami. Westchnął, przypominając sobie o powtórce, którą miał zrobić przed następnym spotkaniem. Przez tą wczorajszą schadzkę kompletnie o tym zapomniał. Sam nie wiedział, czy żałował wczorajszego wyskoku, czy nie. Jakoś noc z tą blondyną nie spełniła go tak jak kiedyś. Tym razem nie było  tym nic ekscytującego. To tak jakby rutyna zaczęła go potwornie męczyć. Może szukał czegoś więcej? Nie. Definitywnie nie, jeszcze nie miał zamiaru się z kimś związać. Uważał to za dość męczące, monotonne i nudne. Jak można wtrzymać z kimś do końca życia? Nagle George pociągnął go w stronę stołu Gryfonów.

-Co z tobą stary? Jakoś dziwnie się zachowujesz - zaczął siadając na swoim miejscu.

-Zamyśliłem się, sorki - raczej nie miał ochoty zwierzać się teraz bratu, z myśli chodzących mu po głowie.

-Najedz się lepiej, bo będziesz dzisiaj potrzebował dużo energii -mówiąc to posłał mu oczko.

-Na co?

-Jak to, na co? Przecież czeka cię spotkanie z Hermioną. Wyciśnie cię jak małą cytrynkę - powiedział, po czym się roześmiał.

-Myślę, że jakoś sobie dam z nią radę- niewzruszony docinkami brata wziął tosta z dżemem do ręki i poszedł zrezygnowany na lekcje zielarstwa, na które już był spóźniony.

***

Draco po nieprzespanej nocy z niechęcią kierował się w stronę Wielkiej Sali, w towarzystwie Blaise'a. Nie miał ochoty na śniadanie, a tym bardziej na spotkanie, które czeka go później. Wzdrygnął się zniesmaczony, gdy wspomniał wczorajszą rozmowę z tą głupią d'Argent. Przyszła nie racząc nawet na niego spojrzeć, po czym obwieściła, że dzisiaj mają się zobaczyć o szesnastej w bibliotece. Zanim Ślizgon zdążył cokolwiek odpowiedzieć, to jej już nie było. Za kogo ona się uważa?! Jedyna zaleta, jaką ma ta dziewczyna to jej nieskazitelnie czysta krew. Wiedział jednak, że jeśli chce coś osiągnąć w tym Turnieju, to będzie zmuszony z nią współpracować. Ubolewając nad swoim losem szedł naburmuszony przez korytarz. Nie uszło to uwadze Zabiniego.

-Co taki nie w humorze? - zagadnął go Diabeł.

-Nie chcę o tym rozmawiać.

-Rozumiem - Blaise już dawno nauczył się obchodzić z przyjacielem. - U ciebie o 20. Mam nowy zapas ognistej.

Na te słowa kąciki ust Malfoy'a automatycznie się podniosły tworząc chytry uśmieszek.

-Wyśmienicie- odpowiedział i już w lepszym nastroju podeszli do stołu Ślizgonów i siedli koło siebie. Nagle ku ich zdziwieniu dołączył do nich pewien brunet.

-Alexander Karkow - powiedział wyciągając rękę na przywitanie - miło poznać - po tych słowach uśmiechnął się w ten tak dobrze im znany sposób. Dwójka odwzajemniła gest zainteresowana przybyszem. Chłopcy od razu zaczęli się dobrze dogadywać. Nowy wydawał się być ich nieco milszą kopią. Bardzo dobrze im się razem rozmawiało, tak więc z chęcią zaprosili go na męski wieczór, który jeszcze przed chwilą zaplanowali.

***

Po obiedzie Fred, z niechęcią ruszył w stronę biblioteki. Gdy tam dotarł zauważył, że szatynka siedzi przy tym samym stole, co wczoraj i wertuje jakąś książkę. Ociągając się dotarł w końcu na swoje stanowisko pracy.

-Witam panno Granger - powiedział rozsiadając się na krześle naprzeciwko niej.

-Cześć, Weasley - powiedziała, nie ruszając spojrzenia od pergaminowych stron.

-Co tak ostro, moja droga? - spytał opierając łokcie na stole. Chciał grać na zwłokę, lub sprawić, aby zapomniała go przepytać.

-Tutaj masz notatki -powiedziała ignorując pytanie i zaczęła pakować książki do torby.

-A ty gdzie się wybierasz? -powiedział zdziwiony rudzielec.

-Nie mów mi, że coś na dzisiaj umiesz, bo wiem, że byłeś wczoraj wieczorem bardzo zajęty-zaczęła nadal unikając jego spojrzenia- Tak więc, nie mam zamiaru siedzieć tutaj i tracić czasu na przepytywanie Cię skoro wiem, że i tak każda odpowiedź będzie nieprawidłowa. Jak się czegoś nauczysz, to daj mi znać. A teraz, żegnam - po tych słowach wyszła z biblioteki, znowu zostawiając za sobą oszołomionego rudzielca.

-No i znowu to samo - pomyślał, przypominając sobie pierwsze okoliczności, w których tak zrobiła. Zrobiło mu się trochę głupio, przez to całe zajście. Przecież obiecał jej, że się tego nauczy. Nie pozwoli, aby przegrała pierwszy etap, tylko dlatego, że mu się nie chciało nic zrobić. Poza tym nie chciał żeby kiedykolwiek znowu sprawiła, żeby czuł się tak jak teraz - beznadziejny, idiota, który nie dotrzymuje słowa. Wiedział, że tylko i wyłącznie jego wina i postanowił to zmienić. Z takim postanowieniem chwycił notatki, które zostawiła dla niego Hermiona i zaczął szukać lektur spisanych z tyłu.

Tymczasem rozdrażniona szatynka szła stronę Wierzy Gryfonów. Może postąpiła zbyt oschle, lecz co innego mogła zrobić? Turniej się zbliża i jeśli on się nie weźmie w garść, to wszystko na nic. Z takimi myślami wtargnęła do dormitorium, gdzie siedziała już Ginny.

-Co tam? - spytała odwracając się do niej.

-Nic, po prostu twój brat raczej kujonem nie zostanie - odpowiedziała zrezygnowana i padła na łóżko.

-Hm… A próbowałaś już przemowy moralnej?

-Właśnie przed chwilą - miała nadzieję, że chociaż to podziała na Freda.

-No to czekaj jutro na rezultaty - puściła do niej oczko, za co dostała poduszką w twarz.

-Hej! A to zo co?! -rudowłosa śmiejąc się oddała współlokatorce i już po chwili leżały razem na łóżku.

-Ginny, a jak tam twój partner?

-Jutro mam się z nim spotkać, ale wydaje się być bardzo miły.

-W takim razie czekam na sprawozdanie - powiedziała Hermiona chichocząc.

***

Lilianne przybyła właśnie na miejsce spotkania. Musiała wypożyczyć kilka książek, lecz nie znała drogi do biblioteki, tak więc umówiła się z Draco pod drzwiami do Wielkiej Sali. Była w Hogwarcie dopiero dwa dni, dlatego też nie miała zbyt wiele czasu na zapoznanie się z rozmieszczeniem licznych sal.

-Witam, Malfoy - powiedziała na przywitanie, z jak zwykle podniesioną głową. Inaczej nie umiała. Została wychowana w wierze, iż jest lepsza od wszystkich, którzy ją otaczają, a nawyki jest trudno zmienić. Zresztą po tych wszystkich plotkach, które słyszała na jego temat, stwierdziła, że chętnie utrze mu nosa.

-Argent - dopiero co przyszła i już sprawiła,  że Ślizgon gotował się w środku.

-Idziemy do biblioteki.

-To czemu nie spotkaliśmy się tam od razu? Tracę przez ciebie mój cenny czas - warknął zdenerwowany.

-Nie martw się, też bym chciała ukrócić to spotkanie jak tylko mogę, lecz jeśli nie zaważyłeś, to nie znam drogi, tak więc idź - ostatnie słowa powiedziała tak stanowczo, że Draco nie miał ochoty się już z nią spierać. Niechętnie musiał przyznać jej rację, ponieważ również chciał spędzić z nią jak najmniej czasu, tak więc ruszył zdecydowanym krokiem w kierunku celu. Jedyna rzecz, która trzymała go w ryzach to myśl o wieczorze z ognistą.

Lily ledwo nadążała za nim, lecz nie miała zamiaru się do tego przyznać.

-Czemu ta przeklęta Czara Ognia musiała mnie przydzielić do tego dupka! - pomyślała. Miała nadzieję, że przynajmniej nie okaże się totalnym głąbem.

Sama przywiozła ze sobą niektóre książki po francusku, wiedząc, że tutaj będą jedynie w języku angielskim. Zamierzała jednak dopilnować, aby jej towarzysz również przyłożył się do nauki. Nie znała go jeszcze za dobrze i nie miała pojęcia jakie ma nastawienie do zawodów. Gdy weszli w ciszy między regały z ulgą zauważyła, że Draco sam zbierał potrzebne mu książki.

-Z czego jesteś dobry? - spytała podchodząc do niego. Chcąc, czy nie chcąc musiała to w końcu zrobić.

-Ja miałbym być z czegoś słaby? Widać, że mnie w ogóle nie znasz - odparł zirytowany - To, że ty masz jakieś braki nie oznacza, że ja je muszę mieć - jego duma nie pozwalała mu na przyznanie się, że to nie prawda. Miał problemy z numerologią i ostatnio nie szło mu z eliksirami, ale nie chciał dawać jej tej satysfakcji.

-Wyśmienicie, w takim razie pomożesz mi jutro z eliksirami - powiedziała zalotnie z uśmiechem na twarzy - Do zobaczenia, Smoku - rzuciła idąc w stronę wyjścia.

Oszołomiony Ślizgon przez chwilę się nie ruszał.

-Blaise ty durniu!!!!!! - tylko to przychodziło mu do głowy. Jedynie on go tak nazywał, co oznaczało, iż musiał jej wszystko wypaplać. Jego czysta krew zagotowała się w żyłach i cały czerwony wyparował wściekły z biblioteki, ruszając w stronę lochów.

-Zabini! - krzyknął wchodząc do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, który okazał się być pusty.

-Słucham Smoczku-odpowiedział niewzruszony wychodząc ze swojego dormitorium.

-Coś ty najlepszego zrobił?! - zaczął cały wzburzony.

-Wtajemniczysz mnie? - Diabeł wydawał się być świątynią spokoju.

-Wypaplałeś tej Argent wszystko!

-Dla twojego dobra.

-Co?

-No przecież wiem, że przez twoją dumę nie przyznałbyś się do tego, a nie chcę, żebyś odpadł w pierwszym etapie.

-Boże, czy zawsze musisz mieć na wszystko odpowiedź!

-Wiem, jestem wspaniały - powiedział posyłając mu oczko - A teraz chodź na ognistą!

Po tych słowach poszli razem do dormitorium, w którym stał zapełniony barek. Rozsiedli się wygonie przy stole, napełniając szklanki do połowy.

-Za chwilę przyjdzie tu Alex -powiedział brunet.

-Podałeś mu hasło? - zapytał Draco, na co w odpowiedzi dostał twierdzące skinienie głową.

-Mamy jeszcze chwilę. Powiedz co się dzieje.

-Mam problemy w domu.

-Ojciec?

-Głównie-westchnął. - Nie dość tego, że chcą, abym został śmierciożercą, to jeszcze ubzdurali sobie, że do końca tego roku szkolnego mam się zaręczyć.

___________________________
 Przepraszam za moją chwilową nieobecność, ale miałam mnóstwo spraw do pozałatwiania w szkole. Dzisiaj zdaje egzamin, więc trzymajcie kciuki! :D
Rozdział troszkę nudnawy, ale też takie muszą być...zwłaszcza, że pisany był na szybciocha :P Obiecuję, że teraz mając więcej czasu szybko napiszę kolejny, o wiele dłuższy rozdział :3 Bardzo mi było miło, dzięki tylu komentarzom pod poprzednim rozdziałem. Muszę przyznać, że to faktycznie motywuje do działania, tak więc mam nadzieję, że teraz również dacie znać, co sądzicie o tym :*

~Pozdrawiam J.W.

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 5



Gdy już wszyscy byli dobrani w pary dyrektor skierował się na środek Wielkiej Sali.

-Selekcja została dokonana- zaczął donośnym głosem. - Teraz, gdy już wszyscy poznaliście swych partnerów tegorocznym zawodów czas wyjaśnić na czym będą one polegać. Sprawdzać będziemy waszą wiedzę ze wszystkich przedmiotów, bez wyjątku.

Aby wygrać, musicie działać razem, inaczej nie podołacie wyzwaniom, które na was czekają. Gdy Turniej się rozpocznie wasze zdolności zostaną poddane licznym próbom. Tematyka każdego zadania będzie tajemnicą, jednak dostaniecie jedną wskazówkę kilka dni wcześniej. Drodzy uczniowie, mam nadzieję, że dacie z siebie wszystko. Życzę powodzenia! - powiedział, kierując się ku wyjściu.

Fredowi zrobiło się niedobrze na samą myśl nauki. Sam nie dbał o wynik Turnieju, jednak wiedział, że szatynce bardzo zależy na wygranej. Jedyne przedmioty, z których był dobry, to zaklęcia, eliksiry no i oczywiście latanie. Pierwszych dwóch musiał się siłą rzeczy nauczyć, by móc tworzyć różne wynalazki z bratem. Natomiast to ostatnie uwielbiał. Pamiętał jak od małego dzięki licznemu rodzeństwu często grywali razem w quidditcha przed norą. Razem z bliźniakiem odkąd pamięta byli na stanowiskach pałkarzy w drużynie gryfonów. Adrenalina towarzysząca podczas meczu była wręcz uzależniająca. Niestety nadal zostało dziesięć innych przedmiotów, których będzie się musiał nauczyć. Wiedział jednak jak bardzo dziewczynie na tym zależało i nie mógł tego wszystkiego tak po prostu olać.

-Hermiono…-zaczął Fred chcąc przerwać niezręczną ciszę, która między nimi zapanowała. - To o której w bibliotece ? - spytał niechętnie. Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Myślała, że już może wybić sobie z głowy wygraną, znając postawę bliźniaków co do konkursu. Ostanie, czego się spodziewała to propozycja wspólnej nauki.

-Za pół godziny - odpowiedziała mile zaskoczona, kierując się w stronę drzwi.  Już w drodze do dormitorium rozmyślała z uśmiechem na twarzy jakie książki trzeba będzie wypożyczyć.

-Te kobiety mnie wykończą - pomyślał lekko przerażony Fred widząc jak odchodzi podekscytowana.

***

Szatynka miała jeszcze piętnaście minut do spotkania. Mimowolnie zaczęła się nim lekko stresować. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, iż będzie to jedne z wielu, które ich czeka. Przecież będzie musiała z nim spędzać bardzo dużo czasu. Z chłopkiem, w którym jest zauroczona. Uspokajał ją jedynie fakt, iż będzie mogła używać książek i nauki do odwracania uwagi od niego. Z zamyśleń wyrwała ją Ginny, która z rozmachem otworzyła drzwi do pokoju.

-Miona! - zaczęła zadyszana. - Widziałaś z kim jestem w parze?

-Owszem - odpowiedziała obojętnie - Widziałam także reakcje Harry'ego. Uwierz mi nie był zachwycony.

-Poważnie? No szczerze, to też bym wolała być z nim, ale Alex jest bardzo miły. Mamy się spotkać jutro, żeby ustalić jakiś plan.

-Ja mam takie właśnie za chwilę z twoim bratem.

-Właśnie! I jak zadowolona z przydziału?

-Bardzo go lubię, ale mam nie wiem jeszcze, czy ma zamiar wziąć do wszystko na serio.

-Uwierz mi, jeśli czegoś zechce, to zrobi wszystko by to zdobyć. Musisz go tylko jakoś zmotywować. - powiedziała puszczając jej oczko.

-A teraz leć, bo się jeszcze przeze mnie spóźnisz.

-Ty wiewiórko - wypaliła rozśmieszona - Pogadamy sobie później! - dokończyła zamykając za sobą drzwi.

***

Gdy tylko dotarli na miejsce spotkania Hermiona od razu zaczęła energicznie chodzić między regałami szukając odpowiednich lektur. Fred rozbawiony tym widokiem, oparł się o ścianę i obserwował dalej szatynkę z swoim żywiole. Fascynowała go jej zainteresowanie nauką. On sam nie był w stanie siedzieć nieruchomo z tak interesującą książką jak " Historia Magii", przez więcej niż dziesięć minut.

-Chodź Fred! - zawołała niosąc wszystkie zdobycze w kierunku biurka położonego pod wielkim gotyckim oknem, z którego rozprzestrzeniał się widok na całe błonia.

-Już idę proszę panią - powiedział żartobliwie, podchodząc do niej.

-Mamy miesiąc - zaczęła - z czego muszę Cię poduczyć?

-No cóż - powiedział rozsiadając się na krześle naprzeciwko niej - Trochę tego jest.

-Na to się już akurat przygotowałam - widać było, że w żaden sposób jej nie zniechęci.

-To tak, z transmutacji, astronomii, numerologii, starożytnych run, historii magii, zielarstwa, wróżbiarstwa, mugoloznawstwa i opieki nad magicznymi stworzeniami. Zadowolona?

-Niestety z wróżbiarstwem ci nie będę w stanie pomóc, ale z resztą owszem- ku jemu wielkiemu zdziwieniu niewzruszona szatynka zaczęła pisać jakąś listę na pergaminie.

-Nie uważasz, że tego trochę jest?

-Myślę, że sobie jakoś poradzisz- i pamiętając słowa przyjaciółki dodała - Ginny mówiła mi jak dobrze sobie radzisz pod presją.

-Chyba moja siostrzyczka troszkę wyolbrzymiła moje zdolności. A tak poza tym, to wydaje mi się, że ja tez będę musiał ci w czymś pomóc - powiedział z satysfakcją, zakładając ręce na piersi. Widząc uśmiech na jego twarzy, Hermiona zmieszała się i opuściła głowę. Jego uśmiech zawsze ją onieśmielał, jednak nie mogła tego dać po sobie znać.

-Owszem, może będę potrzebowała małej pomocy z lataniem - odpowiedziała ściszonym głosem.

-No panno Granger, czyli jest jedna rzecz, w której jestem lepszy. Muszę przyznać, że poprawiło mi to nieco humor.

-Tylko jedna panie Weasley - wypaliła szatynka przedrzeźniając go. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią z góry i z pewnością nie zamierzała pozwolić na to rudzielcowi.

-Zawsze coś - powiedział rozśmieszony - Wiesz wydaje mi się to trochę niesprawiedliwe.

-Co masz na myśli?

-Chyba powinienem dostać jakąś rekompensatę, za to wszystko - po tych słowach kąciki jego ust wygięły się w górę. Hermiona wiedząc, że chłopak przez nią zmuszony będzie wkuwać przyznała mu rację.

-Dobrze. Masz już jakiś konkretny pomysł?

-Zastanowię się nad tym - spotkanie od razu zrobiło się dla niego o wiele bardziej interesujące.

-Tu masz materiał, którego masz się nauczyć na jutro. Przyniosę ci też notatki, z numerologii - zaczęła chcąc zmienić temat. Nagle Fred wstał i zabrał książki przydzielone mu przez brunetkę. Przed wyjściem pochylił się nad nią i powiedział półgłosem - Wiesz Miona z chęcią zobaczę, jak będziesz próbowała się utrzymać w powietrzu na tym kiju - po tych słowach wszedł zostawiając ją samą z szeroko otwartymi oczami. Na jej twarzy automatycznie pojawiły się rumieńce.

Bliźniak kierując się w stronę wieży Gryfonów stwierdził, że nie będzie tak źle. Lubił się z nią droczyć, a teraz będzie mógł robić to o wiele częściej. To z pewnością będzie ciekawy rok.

***

-Feorge, ale się wkopałem - powiedział bliźniak do brata wchodząc do dormitorium.

-Widzę, że Grangerówna cię podszkoli - rozbawiony ruszył w stronę Freda, aby pomóc mu z księgami, które niósł.

-Nawet nie wiesz ile tego jest - zrezygnowany usiadł na łóżko - miałem nadzieję, że trafimy razem i będziemy mogli to olać.

-Cóż, ja nie narzekam na moją partnerkę - rozmarzony usiadł na swoim łóżku - chociaż faktycznie też będę musiał się trochę poduczyć, żeby nie wyjść przed nią na jakiegoś głąba- zaśmiał się - Czy tyś ją widział?! Jest piękna. Tylko, że te z Beauxbatons nie są takie łatwe do zdobycia.

-No i teraz jeszcze Lucy się koło ciebie ciągle kręci.

-Na pewno jakoś zrozumie, przecież sama wiedziała w co się pakuje. A co z tobą ogierze? Chyba nie tknąłeś żadnej panny odkąd tu przyjechaliśmy. To do ciebie niepodobne.

-Przecież jesteśmy tutaj tylko cztery dni! - odpowiedział zirytowany, jednak musiał przyznać bratu rację. Jedynym incydentem, który mu się przydarzył był pocałunek Hermiony, ale o tym jakoś nie chciał rozmawiać.

-AŻ cztery dni braciszku. Chyba wypadasz z formy- w odpowiedzi na to dostał poduszką w głowę.

-Ał! Spokojnie już. Ja ci zawsze pomogę! Chodź ze mną, idziemy na łowy! - na te słowa rudzielec w sekundę zapomniał o zadanej powtórce przez szatynkę. Miał ochotę na odobinę rozrywki, a te głupie książki mu jej na pewno nie zapewnią.

-No i taka postawa mi się podoba! Nawet ustąpię ci dzisiaj pokój życzeń

-I tak bym go sobie wziął - odpowiedział pewnie i razem wyszli z dormitorium.

***

Pokój wspólny Ślizgonów był pusty. Draco przyzwyczaił się już do tego. Z ulgą rozłożył się na kanapie leżącej przed kominkiem i rozluźnił swój ciemnozielony krawat.

Był już zmęczony tym wszystkim. Do tego doszła ta dziewucha, z którą miał być w parze. Owszem może i była bardzo ładna, ale nie mógł znieść wyższości z jaką na niego patrzyła. Jak mogła uważać się za lepszą od niego? Od Dracona Malfoya?! Myśl, że będzie musiał spędzić z nią tyle czasu zniechęcała go do wszystkiego. Jeszcze to głupie ultimatum rodziców.

Po chwili namysłu stwierdził, że należy mu się coś mocniejszego niż kremowe piwo i ruszył w kierunku swojego dormitorium gdzie miał cały barek tylko dla siebie.

***

Wchodząc do pokoju wspólnego Hermiona aż mimowolnie wzdrygnęła się na widok Freda i jakiejś blondyny całujących się. Siedzieli w jednym z foteli, a niedaleko jego bliźniak robił to samo z jakąś szatynką. Zniesmaczona, szybko skierowała się do swojego dormitorium. Nienawidziła się za to, że się tym przejmuje. Nienawidziła się za to, że akurat taki facet musiał ją omotać, ale nie miała zamiaru dalej tkwić w takim bagnie. Postanowiła, że nie straci już ani sekundy na myśleniu o tym paskudnym lubieżniku.



___________________________________

Wiem, rozdział trochę do niczego, ale przeżywam okres zwątpienia. Mianowicie potrzebuję Waszej pomocy.
Problem polega na tym, że moja wena dotycząca Fremione trochę przygasła i przerzuciła się z podwojoną siłą na Dramione...
Tu wkraczacie Wy moi drodzy. Pytanie brzmi:
-Czy zachować tego bloga i przekształcić w dalszych rozdziałach na Dramione?
-Czy założyć nowego bloga przekształcając dotychczasowy tekst na Dramione?
Liczę na was! Dajcie znać w komentarzach :*
~Pozdrawiam J.W.

środa, 13 stycznia 2016

Rozdział 4


Wszyscy zasiedli do stołu, jednak Hermiona nie była w stanie nic przełknąć, w przeciwieństwie do Rona, który opychał się pysznościami podanymi na obiad. Na stołach piętrzyły się góry jedzenia, przepełnione od skrzydełek, ziemniaków robionych na wiele sposobów i dyniowych przysmaków po najróżniejsze desery. Wspaniałą ucztę z pewnością zawdzięczali gościom, którzy mieli za chwilę przybyć.  Szatynka jednak nie mogła spokojnie siedzieć, wiedząc, że jeszcze dzisiaj się dowie kim będzie jej partner tegorocznego Turnieju.
Nagle w Sali zabrzmiał głos dyrektora.

-Moi drodzy uczniowie! - zaczął. - W końcu nadszedł długo wyczekiwany moment. Mam zaszczyt powitać w naszych szkolnych progach Madame Maxime wraz z jej podopiecznymi z Akademii Magii Beauxbatons! - Na te słowa drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się i do środka weszły piękne dziewczyny. Wszystkie odziane były w cudne błękitne sukienki, które w ruchu wdzięcznie falowały. Za nimi latały zaczarowane motyle dodając ogółowi jeszcze więcej delikatności. Po chwili pofrunęły we wszystkie możliwe strony zostawiając za sobą świecący pyłek, który wypełnił całe pomieszczenie urzekającym światłem.  Miały w sobie tyle gracji, że Hermiona w swoim hogwarckim mundurku poczuła się jak chłopczyca. Czarna, bezkształtna spódnica do kolan i grube rajstopy o tym samym kolorze z pewnością nie stanowiły zbyt kobiecego zestawu.

Ukradkiem spojrzała na bliźniaków i to, co zobaczyła kompletnie ją nie zdziwiło. Obydwoje podekscytowani patrzyli na piękne dziewczyny wchodzące korowodem co chwilę zerkając na siebie znacząco.

-Faceci - pomyślała przewracając oczami i odwróciła się do Ginny, która zgadując po jej minie myślała dokładnie o tym samym.

-Chcę zobaczyć ich miny gdy wejdą tu chłopcy z Durmstrangu - powiedziała jej na ucho rudowłosa, po czym obie się roześmiały.

Jak na zawołanie Dumbledore zaprezentował następną szkołę i pojawili się w drzwiach robiąc, jak to w ich zwyczaju, "wielkie wejście". Oczywiście nie zabrakło słynnych płomieni, które przybierały kształt feniksa. Tym razem ognisty ptak przeleciał pod sklepieniem, jakby gotowy, by wznieść się w przestworza, po czym zniknął.

 Hermiona poczuła lekkie ukłucie w sercu, gdy zobaczyła, że w grupie uczniów brakuje Victora. Był od niej starszy o dwa lata, więc już skończył szkołę, lecz nadal byli dobrymi przyjaciółmi i z chęcią zobaczyłaby w tłumie znajomą twarz.  Brunetka zauważyła, że jeden z chłopaków przyglądał jej się uważnie. Wyglądał inaczej niż reszta. Miał burzę kruczoczarnych włosów i brązowe oczy, w których iskierki tliły się jasno. Nie chcąc dać mu satysfakcji odwróciła się do Ginny ignorując go. Teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie. Z resztą jedno zaurocznie już w zupełności jej starczało. Musiała się skupić na Turnieju. Planowała znaleźć się przynajmniej finałach, a aby to osiągnąć była skłonna poświęcić cały swój wolny czas na naukę.



***

-No nieźle Fred! - zaczął bliźniak. - Myślę, że w tym roku nie będzie nam się nudziło - dokończył z entuzjazmem, posyłając mu oczko.

-Z pewnością - odpowiedział rudzielec jakby nieobecnie, co chwila dyskretnie zerkając na Hermionę. Po chwili zauważył, że jakiś chłopak się na nią ciągle patrzy. Sam nie wiedział dlaczego, ale na ten widok wezbrało się w nim dziwne uczucie. Tylko jakie? Czy to możliwe, że…

-Jesteś zazdrosny - dokończył cichy głosik w jego głowie.

-Nie. Absolutnie nie - powiedział do siebie w duchu, jakby mu odpowiadając. - W ogóle to czemu się tym przejmuje? Dziewczyną, która najpierw całuje, a potem zapomina. Niech się na nią patrzy, to nie moja sprawa - dokończył, jednak po chwili przyłapał się na tym, że jego wzrok znowu powędrował w kierunku szatynki. Naprawdę nie rozumiał swojego zachowania. Zdenerwowany sam na siebie zagadał brata, próbując o tym wszystkim zapomnieć.



***

Dzień dłużył się niemiłosiernie. Ze względu, na odwołane zajęcia wszyscy, przebywali w swoich pokojach wspólnych. Pokój Gryfonów był utrzymany w kolorystyce czerwieni i złota, przez co wydawał się bardzo przytulny i ciepły. Przez duże okna wpadało światło dzienne, oświetlając całe wnętrze.

W rogu siedzieli Ron z Harrym, który nieudolnie próbował wygrać z rudzielcem w czarodziejskie szachy. Jego determinacja była godna podziwu. Hermiona skrycie miała nadzieję, że któregoś dnia uda mu się pokonać przyjaciela. Szatynka siedziała w fotelu obok zachęcającego swoim ciepłem kominka. Stwierdziła, że to ostatnia szansa aby przeczytać jakąś mugolską książkę przed rozpoczęciem Turnieju. Zastanawiała się jakie będą ich czekać zadania. Jedyne dyscypliny, których się bała to quidditch i wróżbiarstwo. Naprawdę bała się latania, lecz nie miała zamiaru się przez to poddać. Postanowiła, że jeśli trzeba będzie to spędzi z tą głupią miotłą całe dni i noce. Jednym słowem, była zdeterminowana by zajść daleko w zawodach i miała nadzieję, że trafi jej się osoba, która myśli tak samo.

Nagle ktoś wyrwał jej książkę z rąk. Poirytowana, odwróciła się w stronę oprawcy i, tak jak podejrzewała, okazało się, że byli to bliźniacy.

-Wiesz Miona - zaczął George. - W ogóle nie rozumiem czym ty się tak stresujesz. To tylko jakiś głupi Turniej. - dokończył obojętnie.

-Głupi Turniej? - powtórzyła niedowierzając w to co słyszy. - Przecież będąc jego laureatem stajesz się ważną osobistością w świecie magii! Prace w Ministerstwie dostajesz od razu, co praktycznie ustawia cię na całe życie, a przede wszystkim zyskujesz szacunek ze strony wszystkich czarodziei.

-Dobrze, dobrze. Widzimy się za niedługo! - odparł zmierzając z bratem w kierunku drzwi. - Pamiętaj selekcja odbędzie się za pół godziny - dodał z poważnym wyrazem twarzy zamykając za sobą drzwi, przez dziewczyna mimowolnie uśmiechnęła się.

-Już tylko trzydzieści minut…-pomyślała.



***

Nadszedł czas przydziału. Uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali, która przeobraziła się nie do poznania. Wszystkie ławki i stoliki zniknęły, a na podium pośrodku Sali widniała Czara Ognia wraz z profesorami, którzy stali z nieodgadnioną miną tuż za nią. Panował półmrok, każdy szeptał coś do osób stojących obok, przez co powstał jeden wielki szmer. Można było dostrzec, że zgromadzeni automatycznie stanęli w ramach swych domów.  Tak samo zrobiły dwie pozostałe szkoły, które przybyły na Turniej.

Nagle na podwyższeniu pojawił się Dumbledore. Ubrany był w odświętne szaty, które podsuwały na myśl fakt, że dzisiejszy dzień nie był jak każdy inny.  Przerwało to wszystkie szepty i spowodowało, że na Sali zapadła cisza.

-Witam moi drodzy - powiedział donośne, a jego poważny głos rozbrzmiał w pomieszczeniu powodując ciarki na plecach. - Zgromadziliśmy się tutaj -kontynuował spokojnie, wyraźnie skandując każde słowo -  aby wyselekcjonować partnerów dla każdego z was na tegoroczny Turniej Magów! - Słowa te spowodowały kolejną falę szmerów. -  Pamiętajcie, że wybór dokonany przez Czarę Ognia jest ostateczny i nieodwołalny -  jakby na podkreślenie wagi tych słów wybuchł z niej fioletowo-niebieski płomyk. Wzbudziło to falę okrzyków i wstrzymywanych oddechów. - Po dobraniu par, dwójkami podejdziecie do kamienia wiążącego i dotkniecie go oboje lewą ręką. Przypieczętujecie w ten sposób wasze uczestnictwo i oficjalnie będziecie częścią tegorocznych zawodów!  Czy wszystko jasne? - spytał Dumbledore dosadnie, na co uczniowie przytaknęli głowami i już po chwili Czara Ognia, zmieniwszy kolor na purpurowy, zaczęła wyrzucać ze swych wzburzonych płomieni kartki z imionami uczestników.  Gdy dyrektor złapał pierwszą parę podekscytowanie uczniów sięgało już zenitu.

-Jako pierwsi wybrani zostali - zaczął, zerkając na imiona. -  Draco Malfoy i Panna Lilianne d'Argent! - Na te słowa dwójka uczestników wyszła z tłumu i podążyła w stronę kamienia.  Towarzyszyły im przy tym liczne brawa pochodzące od Ślizgonów i części uczennic Beauxbatons. Starczyło jedno spojrzenie na przystojnego i bladego jak śnieg blondyna oraz piękną brunetkę o tej samej karnacji, żeby stwierdzić, że zostali dobrani idealnie. Te same podniesione głowy oraz wzrok pełen pogardy i wyższości. Wszyscy wiedzieli, że ród d'Argent to francuski odpowiednik Malfoyów. Obie rodziny podzielały swą obsesję na punkcie czystej krwi, co wskazywało na to, że młodzi z pewnością będą się dobrze dogadywać. Razem stanowili mocną konkurencję. Lilianne była drobną dziewczyną. Jej rysy twarzy były bardzo wyraziste, jednak zarazem delikatne. Można byłoby wręcz rzec, że arystokratyczne. Włosy miała upięte w wymyślnego koka z tyłu głowy, a jej twarz okalało parę luźnych poskręcanych kosmyków. Jej uroda zniewalała i zarazem onieśmielała.

 Gdy już stanęli we wcześniej wyznaczonym miejscu, wyleciały dwa kolejne świsty papieru.

-Następnie mamy Ginny Weasley wraz z Alexandrem Karkowem! - Zszokowana rudowłosa podążyła w kierunku bruneta. Właśnie wtedy Hermiona dostrzegła, że to ten sam chłopak, który na nią patrzył. Przystojny i wysoki brunet jak widać był faworytem Drumstrangu, gdyż wszyscy zaczęli głośno bić brawo i wiwatować. Jedynie Wybraniec wydawał się zawiedziony. Prawdopodobnie miał nadzieję, że to on stanie przy jej boku.

Kolejne pary zostały wybierane. W końcu nadeszła pora również na Harry'ego, któremu przypadł Ron.  Neville z Luną właśnie podążali w kierunku kamienia, a George był już w parze ze śliczną Dominique - blondynką, o długich kręconych włosach i niebieskich oczach, na której twarzy gościł serdeczny uśmiech. Gdy już prawie wszyscy przyjaciele i znajomi stali pod ścianą z partnerami puls szatynki mimowolnie przyśpieszył.

Wolałaby mieć to już z głowy. Wolałaby - zaczęła, lecz nie dane było jej dokończyć, gdyż z rozmyślań wyrwał ją głos dyrektora.

-Hermiono Granger. - Na te słowa jej serce zamarło. - Połączysz swe siły z Fredem Weasleyem! - oszołomiona nastolatka poczuła jak ktoś ją wypycha do przodu i już po chwili znajdowała się przy kolumnie obok równie zszokowanego rudzielca. Spojrzeli na siebie z niedowierzaniem i dotknęli kamienia. Po chwili na ich nadgarstkach pojawiło się znamię ukazujące inicjały osoby towarzyszącej związane podwójnym węzłem nieskończoności z ich własnymi. Razem podeszli pod ścianę, lecz nie odezwali się do siebie słowem przez resztę selekcji.


_______________________________________
Niniejszym Turniej uważam za rozpoczęty!
Jeśli ktoś jest ciekawy jak wygląda znamię, to przygotowałam zobrazowanie pomysłu->

Pojawiło się pare nowych postaci, więc już tworzę stonkę przedstawiającą wszystkich bohaterów :) Co myślicie o nowym wyglądzie bloga? Zostawić, czy wrócić do poprzedniego? Piszcie co myślicie w komentarzach :3 Będzie mi bardzo miło jak dacie znać ^^


~Pozdrawiam J.W.


sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 3


Promienie słońca zaczęły powoli  muskać twarz Hermiony. To cudowne ciepło sprawiło, że niechętnie zdobyła się na rozchylenie powiek. Zobaczyła, że jej współlokatorka również zaczęła się przeciągać. Nagle błogą ciszę przerwał budzik, przypominając im, że za pół godziny muszą być na śniadaniu. Obie zerwały się z łóżek, czego szatynka natychmiast bardzo pożałowała. Czuła się potwornie. Głowa jej pękała, a brzuch bolał tak, że aż zajęczała i zgięła się w pół. Widząc to rudowłosa pokiwała głową z dezaprobatą.
-Oj, Miona… Nieźle wczoraj poszalałaś - powiedziała, sięgając po coś do szuflady w swojej komodzie.
-Nawet mi nie mów - odpowiedziała cicho, zirytowana każdym dźwiękiem jaki słyszy. - Nie pamiętam pół imprezy… - Właśnie dotarły do niej słowa, które wypowiedziała. Jak ona mogła doprowadzić się do takiego stanu?! Ostatnie co pamięta, to trzecia kolejka z bliźniakami. Była zażenowana swoim zachowaniem. Co jak zrobiła coś głupiego?  Z zamyśleń wyrwała ją przyjaciółka.
-Nie martw się, mam coś dla ciebie. Wykradłam to moim braciom - powiedziała, wręczając brunetce małą fiolkę. - Po tym na pewno ci przejdzie.
Zdesperowana szatynka szybko pochłonęła jej zawartość i od razu poczuła się lepiej.
-Dziękuję Ginny! Jesteś boska. - Podeszła i mocno uściskała współlokatorkę.
-No już spokojnie, miażdżysz mnie! - zaczęła desperacko rudowłosa, po czym obie się roześmiały.
-A właściwie moja droga, to ty mi jeszcze nic nie opowiedziałaś o wczorajszym wieczorze spędzonym z Harrym - powiedziała przebiegle Hermiona.
-No bo w sumie nic takiego się nie stało…Ale bardzo nam się miło rozmawiało i tańczyło, no a potem zaprowadził mnie do dormitorium i pocałował w policzek na dobranoc - mówiąc to zarumieniła się. - Przepraszam Cię, że po ciebie nie wróciłam, ale wydawało mi się, że dobrze się bawisz w towarzystwie moich braci i nie chciałam wam przeszkadzać, a poza tym wcale nie było po tobie widać, że aż tyle wypiłaś - dokończyła, tłumacząc się.
-No cóż, co się stało już się nie odstanie. Cieszę się, że przynajmniej u was coś w końcu ruszyło - stwierdziła brunetka, posyłając jej serdeczny uśmiech.
-Się okaże, a teraz chodźmy, bo się spóźnimy! - dodała Ginny i już po chwili podążały w stronę Wielkiej Sali, gdzie jak zwykle czekali na nie Harry i Ron.
-Cześć dziewczyny! - zaczął ten drugi. - Jak tam po wczoraj?
-Wszystko w porządku - zaczęła szatynka, widząc skrępowanie pozostałej dwójki. - Jednak żałuję ilości wypitej whiskey.
-Aż tak źle? - spytał Wybraniec, starając się brzmieć jak najbardziej normalnie.
-Mniej więcej - odpowiedziała wymijająco. Jakoś nie chciała im  się teraz zwierzać z faktu iż połowy nocy nie pamięta. Nie było to coś czym chciałaby się chwalić, tak więc zmieniła temat. Po chwili Ginny też się rozluźniła i resztę śniadania spędzili w pogodnej atmosferze.

***
Przez cały dzień, chcąc odciąć się od wszelkich zmartwień, Hermiona skupiała swoją uwagę na nauce. Jednak po zakończeniu wszystkich zajęć postanowiła odnaleźć jednego z bliźniaków, aby dowiedzieć się o swoich poczynaniach na imprezie. Szukając wszędzie nie mogła zaprzeczyć, że wolałaby znaleźć George'a i właśnie z takim zamiarem podążyła w kierunku błoni, gdzie zazwyczaj spędzał czas.
-Bingo!- pomyślała, widząc rudzielca siedzącego pod rozłożystym drzewem w towarzystwie jakiejś gryfonki. Była pewna, że dobrze trafiła, bo już dawno nauczyła się ich rozróżniać. Podeszła do niego i poprosiła na słówko.
-George…Błagam powiedz mi, że nie zrobiłam wczoraj z siebie kompletnej idiotki. Strasznie mi głupio, że widziałeś mnie w takim stanie- powiedziała zawstydzona, ze spuszczoną głową.
-Miona, ty chyba żartujesz! - powiedział rozbawiony. - Nie było z tobą wcale tak źle, po prostu się w końcu dobrze bawiłaś! A mnie nie masz za co przepraszać, z tego co pamiętam - dokończył, puszczając jej oczko. - Zresztą o relacje zdarzeń to powinnaś spytać Freda. - Na te słowa brunetka zamarła.
-Jak to? - spytała, panikując.
-No przecież później zostaliście sami, bo ja poszedłem z Lucy na spacerek - powiedział, zerkając w stronę dziewczyny. - Nie pamiętasz?
-Nie - powiedziała załamana.
-W takim razie pogadaj z nim - powiedział, starając się ją pocieszyć. - Ja już muszę lecieć. Zobaczymy się później! - krzyknął, wracając na swoje miejsce.
-Boże, siedziałam z nim sama…Z NIM i to jeszcze kompletnie pijana.  Jakim cudem mój mózg wymazał takie wspomnienia? Co jak się kompletnie ośmieszyłam?!  Raz coś wypiłam i proszę bardzo jakie piękne rezultaty. Koniec, postanowione. Od dzisiaj już nigdy nie dotknę ognistej -pomyślała, wracając do szkoły.

***
Fred właśnie przechadzał się korytarzami Hogwartu. Potrzebował trochę czasu na przemyślenie wczorajszych zdarzeń. Nagle usłyszał, że ktoś zbliża się w jego stronę. Gdy odwrócił się żeby zobaczyć kto to, stanął jak wryty. Przed nim pojawiła gryfonka, o której rozmyślał odkąd zostawiła go samego na środku pokoju wspólnego.
-He…Her…Cześć Miona - powiedział nieśmiało jąkając się.
-Na brodę Merlina, ogarnij się chłopie! - pomyślał. Jeszcze żadna dziewczyna nie doprowadziła go do takiego stanu. - Co się ze mną dzieje? Muszę jej wytłumaczyć, że wczorajszy pocałunek nic nie znaczył.
Brunetka nie mogła uwierzyć w swoje nieszczęście. Owszem może i szukała rudzielca, ale z pewnością nie chciała znaleźć go tak szybko.
-Fred, mogę cię o coś spytać? - zaczęła. Czuła się bardzo niezręcznie przy bliźniaku nie wiedząc jeszcze, co takiego przy nim robiła.
-Jasne, o co chodzi? - odpowiedział już nieco pewniej.
-Czy zrobiłam wczoraj coś głupiego? Jak tak, to z góry chciałam przeprosić za swoje zachowanie. Niestety nie pamiętam nic co się działo po paru kolejkach, a George powiedział mi, że zostaliśmy sami…-powiedziała skrępowana.
-Nie pamięta?! Jak można czegoś takiego nie pamiętać! Przecież to ona mnie pocałowała!- pomyślał zbulwersowany, jednak zbierając się na jak najbardziej przekonujący ton na jaki go było w tym momencie stać odparł - Nie masz się czym przejmować! Nic takiego się nie stało.
-To dobrze - powiedziała szatynka oddychając z ulgą. Przynajmniej teraz mogła już spojrzeć na niego nie czując się jak ostatnia kretynka. - W takim razie nie będę ci już zabierać czasu. Do zobaczenia w pokoju wspólnym - dokończyła wysilając się na obojętny ton i odeszła w stronę Wielkiej Sali.
-No i znowu to samo- powiedział sam do siebie, gdy zdał sobie sprawę, że już drugi raz Hermiona zostawiła go samego. Była pierwszą dziewczyną, która tak zrobiła. Chłopak nie wiedział czemu , ale zaczęła go intrygować. Być może dlatego, że monotonia, w której się znajdował zaczęła go męczyć?

***
 
Wszyscy jedli kolację, gdy nagle usłyszeli donośny głos dyrektora.
-Witajcie drodzy uczniowie! - zaczął. - Jak już wszyscy doskonale wiecie, po ostatnim Turnieju Trójmagicznym, który odbył się dwa lata temu,  nasza szkoła bardzo dba o dobre stosunki międzynarodowe. Tak więc, w tym roku ja i reszta dyrektorów wspólnie postanowiliśmy zorganizować Turniej Magów, który ma na celu wyłonienie najlepiej zapowiadających się czarodziejów tego pokolenia. Zwycięzców czeka wielka chwała. Zyskają oni nieprawdopodobną sławę, a Ministerstwo Magii bez wątpienia przyjmie ich z otwartymi rękami od razu po ukończeniu szkoły. Jednak tym razem zasady uległy zmianie. Każdy uczeń z szóstego i siódmego roku jest zobowiązany do wzięcia udziału w Turnieju. Wszyscy, łącznie z uczniami Akademii Magii Beauxnatons i Instytutu Magii Durmstrangu, zostaniecie przydzieleni w pary, które wyselekcjonuje Czara Ognia. Pamiętajcie, jej decyzja jest nieodwołalna. Podczas zawodów będziecie brali udział w licznych eliminacjach. Turniej bierze pod uwagę każdą dziedzinę magii, tak więc razem w parach musicie uzupełniać swoją wiedzę, aby przejść dalej. Jutro przybędą do nas goście z zagranicy i wtedy nastąpi ceremonia przydziału. Przygotujcie się, moi drodzy! Czeka was rok intensywnej pracy - zakończył i wrócił na swoje miejsce, zostawiając za sobą oszołomionych uczniów.

___________________________
No i mamy Turniej! :D Mam nadzieję, że się spodobało ^^
Rozdział jest troszkę krótszy, ale spowodowane jest to natłokiem zadań i innych cudownych rzeczy związanych ze szkołą :/ Piszczcie co myślicie w komentarzach!
~Pozdrawiam J.W.


niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 2


-Wstawaj śpiochu! - krzyknęła Hermiona. Przyzwyczaiła się  już do tego, że to ona zawsze musi budzić współlokatorkę.
-Mmm… - mruknęła Ginny. - Jeszcze chwilę.
-Ginevro Weasley - powiedziała stanowczo brunetka, uciekając się do drastycznych środków. Efekt był natychmiastowy. Rudowłosa, jak poparzona, wstała z łóżka i wycelowała palcem w przyjaciółkę.
-Nigdy więcej mnie tak nie nazywaj! - krzyknęła. - Wiesz, że tego nienawidzę - dokończyła, już odrobinę spokojniej.
-Dobrze, dobrze. Musiałam cię jakoś rozbudzić - odpowiedziała, lekko rozśmieszona jej reakcją.
-Przepraszam Miona, poniosło mnie. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła… Pewnie już dawno wyleciałabym za spóźnienia i wagary - przyznała ze skruchą.
-Oj tam, przesadzasz - odpowiedziała. -  A teraz zbieraj się, idziemy na śniadanie. Nie wiem jak ty, ale ja umieram z głodu - dokończyła stanowczo i już po chwili obie wygłodniałe Gryfonki wchodziły do Wielkiej Sali, zajmując miejsca obok Harry'ego i Rona. Natychmiast rzuciły się na górę jedzenia, która znajdowała się przed nimi.
-Widać, że ktoś tu ma dzisiaj niezły apetyt - powiedział rozbawiony Wybraniec.
-To kobiety już nie mają do tego prawa ? - wypaliła Hermiona, w między czasie pochłaniając tosta z dżemem.
-Skądże! - zaczął w swojej obronie. - Dobrze się składa, bo musicie mieć dzisiaj dużo energii - dokończył z uśmiechem na twarzy.
-Co? Czemu? - spytała zaskoczona szatynka.
-No co ty, nie pamiętasz? Przecież dzisiaj jest impreza z okazji rozpoczęcia roku szkolnego! - krzyknął rudzielec, wyręczając przyjaciela.
-Jezu… kompletnie o tym zapomniałam!
-Ale przyjdziesz, prawda? - spytał Harry.
-Gdyby to ode mnie zależało, to bym spasowała… -pomyślała. - No, ale cóż… Obiecałam już Ginny, że z nią pójdę. Teraz nie ma odwrotu.
-Jasne - odpowiedziała. - Ale tylko na dwie godzinki.
-Zawsze coś - mruknęła podekscytowana rudowłosa i razem z Hermioną wróciły do jedzenia.
 ***
Dla wszystkich zajęcia dłużyły się niemiłosiernie. Już pierwszego dnia w szkole dostali mnóstwo zadań i  wypracowań do napisania, co nie spotkało się ze zbytnim entuzjazmem uczniów.
Jedynie Hermiona tuż po lekcjach, chętnie podążyła w kierunku biblioteki. Uwielbiała tam przebywać. Było to miejsce, w którym mogła się zatracić między stronicami książek. Tutaj nikt nie oceniał jej jako ' kujonkę Granger ', która myśli, że wie wszystko. Wręcz przeciwnie. Wśród tych wszystkich ksiąg czuła się malutka. Tyle jeszcze nie wiedziała. Tyle nieznanych tematów czekało na odkrycie. Tutaj czuła się bezpiecznie. Szkoda tylko, że nikt tego nie rozumiał. Przyjaciele nie mieli jej tego za złe, a nawet podziwiali jej zapał do nauki, jednak to nie było to samo. Po prostu nie rozumieli…
***
Szatynka, spełniona swoją wycieczką do biblioteki, weszła do dormitorium, gdzie zastała istny chaos.
-Ginny, co ty wyprawiasz ? -spytała osłupiała, na widok wszystkich ciuchów walających się po pokoju.
-Jak to co? Przecież impreza zaczyna się już za godzinę, a ja nie mam co na siebie włożyć! -odpowiedziała desperackim tonem. - A ty w czym zamierzasz iść?
-Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. Chyba po prostu włożę spodnie i jakąś koszulkę - powiedziała obojętnie. Hermiona nie przykładała zbytniej uwagi do swojego wyglądu. Uważała, że malowanie się to strata czasu.
- To ja ci coś wybiorę. O! W tej sukience wyglądałabyś ślicznie! - stwierdziła rudowłosa, rzucając ją w stronę przyjaciółki. Gdy brunetka przymierzyła wybraną kreację, musiała przyznać jej rację. Była to zwykła mała czarna, która była świetnie dopasowana i podkreślała figurę nastolatki.
-Może jednak się dzisiaj trochę postaram? W końcu Fred tam przyjdzie… -  pomyślała i po chwili wahania zwróciła się do współlokatorki. - A pomalowałabyś mnie ?
-Kim ty jesteś i co zrobiłaś z moją przyjaciółką?! - powiedziała z niedowierzaniem. - Czy to przez jakiegoś chłopaka?  - spytała zaciekawiona.
-No, być może…-powiedziała nieśmiało, czując jak na jej policzki wypełza rumieniec. - Pomożesz ?
-Jak z tobą skończę, to będziesz najładniejszą dziewczyną w szkole! A jutro mi wszystko opowiesz.
Podekscytowana Ginny zaczęła miotać się tam i z powrotem wybierając kolor cieni, fryzurę i inne drobiazgi.
Po godzinie były gotowe do wyjścia. Hermiona miała na sobie wybraną już wcześniej sukienkę. Makijaż był bardzo delikatny, jednak sama mogła zauważyć jak dużą różnicę zrobił. Włosy ułożone przez przyjaciółkę opadały jej na ramiona ładnymi falami.
Rudowłosa również wyglądała ślicznie w zielonej dopasowanej sukience z rozpuszczonymi prostymi włosami.
-I jak, gotowa?
-No nie wiem Ginny, ale cóż… Raz się żyje! - powiedziała i razem opuściły dormitorium.
***
Pokój wspólny Gryfonów był już pełen. Na pomieszczenie rzucono zaklęcie Silencio, przez co został całkowicie wyciszony mimo tego, że w środku huczała muzyka. Prawie każdy trzymał już w ręce piwo kremowe, a na stole pod ścianą stał szereg ognistych whiskey. Do pokoju właśnie weszli bliźniacy z dostawą piwa, których przywitano oklaskami. Przyjaciółki szybko wypatrzyły Harry'ego i Rona. Podeszły do nich lecz tylko ten pierwszy się z nimi przywitał, bo drugi zajęty był rozmową z jakąś laską.
-No proszę, dziewczyny! - krzyknął, po czym zagwizdał. - Pięknie wyglądacie! - Widać było, że jest już po paru kolejkach.
-Dzięki - odpowiedziała nieśmiało Ginny. Hermiona uznała, iż jest to dobry moment, aby ich na chwilę zostawić samych, tak więc oddaliła się od nich pod pretekstem wzięcia coś do picia.
Odchodząc, widziała jak rudowłosa patrzy na nią z wdzięcznością.
-Kochana, teraz już wszystko zależy od ciebie - pomyślała, uśmiechając się.
***
-No, George, chyba dobrze się spisaliśmy, nie? - powiedział bliźniak.
-Owszem, braciszku. Czas to jakoś uczcić!
-Dobrze myślisz! Pójdę po trochę ognistej - powiedział Fred, po czym ruszył w stronę barku. Po drodze zauważył jakąś dziewczynę. Szła przed nim, więc twarzy jeszcze nie widział, ale po tym jak zobaczył jej piękne, długie nogi stwierdził, że warto zaryzykować. Gdy stanęła przy stole szukając czegoś do picia, podszedł do niej od tyłu i szepnął jej do ucha. - Podać coś pani?
Na te słowa dziewczyna podskoczyła. Wszędzie poznałaby ten głos.
-Fredzie Weasley! Masz przestać mnie straszyć! - powiedziała stanowczo. Gdy się odwróciła, rudzielca skamieniowało. Poczuł się jakby ktoś go spetryfikował.
-Czy ta piękna dziewczyna o zabójczej figurze to Hemiona Granger? Przyjaciółka mojej młodszej siostry? - pomyślał  osłupiały.
-Her..miona - wymamrotał. - Przepraszam, nie chciałem.
-No dobrze, wybaczam - powiedziała już lekko rozbawiona i zszokowana jego reakcją. Przecież on jej jeszcze nigdy nie przeprosił za jakikolwiek wygłup. - W takim razie co polecasz? - dodała, starając się opanować emocje które w niej buzowały. Przecież stała właśnie sam na sam z chłopakiem, o którym miała zapomnieć. Z chłopakiem, który jej się podoba i który sprawiał, że motylki w brzuchu szalały za każdym razem, gdy widziała ten jego zabójczy uśmiech.
-Ty pijesz ? - spytał zdziwiony. - Czego ja jeszcze o niej nie wiem? - pomyślał.
-Tylko czasem. Raczej nie przepadam za ognistą, ale niczego innego  tu nie widzę.
-Spokojnie Granger, dasz radę. Wdech i wydech, to nie takie trudne. Chyba faktycznie przyda mi się jedna kolejka - pomyślała.
-Jak chcesz to mogę spróbować cię do niej przekonać. Wszystkie piwa które przed chwilą przynieśliśmy już zniknęły - powiedział zainteresowany tym jak zareaguje.
-No dobrze, ale tylko jedną rundkę - ugięła się gdy spojrzała w jego oczy. Nigdy tak na nią nie patrzył. Podobał się jej błysk w jego oczach, który widziała po raz pierwszy.
-Fred, co się z tobą dzieje? Ogarnij się, nie może ci się spodobać. Napijemy się  i na tym koniec- pomyślał stanowczo.
-W takim razie bierzemy zapasy i idziemy do George'a.  Zobaczymy na co cię stać, panno Granger - powiedział, po czym podążyli w kierunku drugiego bliźniaka.
 Gdy ten zauważył Hermionę, uśmiechnął się i puścił oczko bratu.
-Już widzę czemu tak długo to trwało - szepnął Fredowi na ucho, ca co ten tylko się zmieszał i zarumienił. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie wywołała na jego twarzy rumieńca. Aby skupić się na czymś innym zaoferował, że to on poleje jako pierwszy.
-No to zdrowie! - krzyknął George.
 Zaczęli rozmawiać, żartować i zanim się zorientowali wypili już dwie butelki ognistej. Hermiona była zdumiona, że tak łatwo się dogadywała z bliźniakami. Zawsze krygowała się cokolwiek przed nimi powiedzieć, a teraz nie miała żadnych oporów przed mówieniem co ma na myśli. Prawdopodobnie była to sprawka alkoholu, którego już wypiła o wiele więcej niż uprzednio zamierzała.  Zrobiło jej się zbyt wesoło i zaczęło jej wirować przed oczami. Zauważyła, że Harry i Ginny tańczą razem już chyba od godziny i ucieszyła się, że jej plan zadziałał. Spojrzały na siebie i Rudowłosa powiedziała bezgłośnie "Dziękuję", co wywołało na twarzy Szatynki promienny uśmiech.
Nagle George zostawił ich samych, kierując się w stronę drzwi z jakąś Gryfonką.
-No, no! Zadziwiasz mnie dzisiaj Miona! - przyznał Fred, który był w nieco lepszym stanie niż ona.
-Dlaczego? Bo nie jestem tylko kujonką, która siedzi z głową w książce i nie tknie alkoholu? - wypaliła rozbawiona. - Widzisz, jest taka zasada, którą warto się kierować.- Nie osądzaj książki po okładce - dokończyła pewna siebie. Teraz już nawet nie kontrolowała tego co wychodzi z jej ust. Była najzwyczajniej w świecie pijana i to nawet bardzo.
Po tych słowach Fredowi zrobiło się głupio. Chciał zaprzeczyć, ale to była prawda.
- Panno Granger, czy mógłbym panią poprosić o taniec? - spytał, zmieniając temat. Sam nie wiedział co robi, ale Hermiona go intrygowała i dzisiaj nie widział oprócz niej żadnej dziewczyny.
-Owszem Fryderyku, z rozkoszą - odpowiedziała, po czym oboje śmiejąc się podążyli na parkiet. Zaczęli wirować w rytm muzyki nie zauważając jak kolejno osoby zaczęły wracać do dormitoriów. Dopiero, gdy zaczęli tańczyć do wolnego kawałka zdali sobie sprawę z tego, że zostali sami.
-Chyba zrobiło się już dość późno - stwierdziła nadal pijana. - Powinnam iść spać.
Na te słowa przyciągnął ją do siebie. Nie wiedział dlaczego, ale nie chciał aby szła. Może to przez wysoki poziom alkoholu we krwi, jednak teraz miał do gdzieś. Mógłby z nią tańczyć całą noc.
-Nie… Zostań jeszcze na chwilę - powiedział i posłał jej ten uśmiech, który nawet nie wiedział jak bardzo uwielbiała. Sama nie wiedząc do końca co nią kieruje, zbliżyła się do niego i złożyła na jego ustach krótki pocałunek, po czym szepnęła mu do ucha: - Dobranoc Freddie. - I odeszła w stronę swojego dormitorium, zostawiając oszołomionego rudzielca samego na środku parkietu.

________________________________________

Oto kolejny rozdział! Podoba wam się zawstydzony Freddie? :3
Piszczcie, co myślicie w komentarzach :)
Pozdrawiam J. W.